poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 4

Kael bardzo się denerwował nie tylko balem ze względu na swojego ludzkiego przyjaciela ale też ze względu na Towarzysza.
Już od kilka dni kradli dla siebie każdą wolną chwilę i wciąż było mu mało. Wiedział, że Errdill czuje to samo ale tak musiało pozostać. Bał się tylko tego co może stać się na balu, jako młodszy wiekiem i oficjalnie sam miał obowiązek tańczyć z każdym kto zaproponuje, na wielu takich zabawach młodzi adepci często zabawiali się z młodszymi. Ku zgodzie tych pierwszych oczywiście ale zdarzały się i inne przypadki
-Myślałby kto że jak już będziesz w związku to będziesz mniej markotny- Erin krytycznie przyglądał się ubraniu które ma założyć- Coś jest nie tak?
-Wszystko jest dobrze- uśmiechnął się elf- po prostu trochę mnie boli, że wciąż nie jesteśmy razem oficjalnie ale rozumiem go w sumie to Lord pochodzi z rodziny królewskiej i ma swoje obowiązki....
-Przecież jesteś jego Towarzyszem i ty powinieneś być dla niego najważniejszy, przynajmniej tak mi mówiłeś, popatrz na Lyf,a on wciąż przebywa z May a ona przecież mieszka na Ziemi. Jesteś pewny, że to ten?
-Tak, czuję jego miłość nawet teraz, wszystko będzie dobrze- położył dłoń na ramieniu przyjaciela- po prostu często młodsze elfy na takich balach sypiają ze starszymi....
-Poważnie?- Chłopak był zaskoczony
-Po prostu skoro oficjalnie nikt się do mnie nie Zaleca będę musiał odganiać ich kijem- spojrzał w lustro i z zadowoleniem przyglądał się własnemu odbiciu- jeśli się nie pospieszysz to się spóźnimy to nie jest w dobrym tonie mój drogi
-Ja muszę to ubrać?- Jęknął Erin
-Tak i to jak najszybciej reprezentujemy Lyf'a i musimy to robić godnie- ale Elf już myślał o spotkaniu ze swoim Towarzyszem którego nie widział od wczorajszego poranka i już bardzo tęsknił.

Calin spoglądał znad pucharu na przyjaciela. Dobrze wiedział jak bardzo zmienił się przez te kilka dni ale nie przeszkadzało mu to tak bardzo jak myślał. On sam wciąż myślał o ślicznym ludzkim chłopcu który tak bardzo go zauroczył, jak żaden inny i chciał go mieć. Może później będzie mógł o nim zapomnieć jak na razie wiedział, że powinien pokrzyżować szyki brata, jak on mógł tak sobie myśleć że może go bezkarnie wydać za jakiegoś starego ramola. Vey stracił swojego Towarzysza i można było mu tylko współczuć o ile takie rzeczy były dla kogoś ważne. Co nie znaczy oczywiście, że może sobie zabrać jego Mały Kwiatuszek
-Ty mnie w ogóle słuchasz?- Errdill zapytał zniecierpliwiony po raz drugi
-Ależ oczywiście- posłał mu uroczy uśmiech, taki jaki zawsze zapewniał mu partnerów do łózka
-Nawet nie próbuj- warknął drugi elf- Chcę dziś zacząć się Zalecać oficjalnie- uśmiechnął się delikatnie. Keal był taki wspaniały
-Jeśli tak to  twoja sprawa- wzruszył ramionami- Co myślisz o Reu'nie?
-W jakim sensie?- Nie zrozumiał toku myślenia Calin'a Errdill
-Dla Vey'a pamiętam że stracił Towarzysza w jakiejś bitwie 200 lat temu od tego czasu jest sam- przygryzł wargi
-Bawisz się w swatkę przyjacielu?- Zapytał młodszy elf rozbawiony- Słuchaj zostaw tego biedaka w spokoju. To jeszcze dziecko i człowiek po co ci on?
-Może mam plany- uśmiechnął się tajemniczo
-Ja ci radzę odpuści Vey będzie dla niego dobry a ciebie przecież wszyscy się boją i mają rację. Złamiesz tego dzieciaka i co ci to da?- Errdill był coraz bardziej zdenerwowany, przecież obiecał że będzie chronił Erin'a przed przyjacielem ale ten potrafił być bardzo uparty i po trupach dążyć do celu
-Jesteś bardzo opiekuńczy co do niego- uniósł brew i odłożył puchar- Czy i ja nie mogę się zmienić i szukać.. miłości- gdyby się nie znali młodszy elf by mu uwierzył
-Tak a twój brat zacznie sypiać z mężczyznami- przewrócił oczami- Calin proszę cię nie rób nic głupiego miej tych swoich niewolników, zabijaj i torturuj ale zostaw go w spokoju on nie jest dla ciebie to jeszcze dziecko. Po co ci to?
-Znasz moc Zakazanego Owocu? Może  w tym wszystkim o to chodzi. No i przecież sam przyznasz, że to wyjątkowo śliczne stworzonko a widok strachu w tych oczach- starszy elf aż zadrżał z podniecenia
-Nie jest tego wart- westchnął Errdill ale wiedział że nic nie wskóra przyjaciel właśnie przystąpił do polowania na nową ofiarę. Miał tylko nadzieje dla dobra Erin'a, że Lyf zdąży ze swoim planem Vey to dobry mężczyzna i będzie go kochać a tego właśnie chłopcu było trzeba to widać było na pierwszy, rzut oka. Był też ważny dla jego Towarzysza a co za tym idzie i ważny dla niego bo przecież, nie pozwoli sobie żeby jego ukochany miałby być smutny.

Erin również przeglądał się w lustrze miał na sobie tradycyjny elficki strój i bardzo źle się w nim czuł. Materiał koszuli był niemal przeźroczysty, błękitno zielony wysadzanymi małymi kryształkami. Spodnie z czegoś bardzo miękkiego i miłego w dotyku opinały go jak druga skóra. Włosy rozpuścił i miękkimi lokami na plecy a on cały jakby świecił po dziwnej kąpieli którą zafundował mu przyjaciel.
Obiektywnie mówiąc wyglądał wspaniale ale to wszystko było nie w jego stylu, nawet oczy nabrały jakiegoś blasku
-Padną z wrażenia- Lyf stanął za nim- Będę cię musiał przed nimi bronić. Vey nie może się doczekać aż cię spotka
-Tylko chyba nie robiłeś mu nadziej?- Zwrócił się do przyjaciela i on prezentował się wspaniale, widać było, że pochodzi z wysokiego rodu. Chłopak dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę- Jesteś księciem?- Zapytał nie czekając na odpowiedź i zagryzł wargi
-Ojciec mnie uznał ale nie przywiązuje do tego wagi- dotknął twarzy podopiecznego i wypuścił jego dolną wargę z jego zębów- lepiej tak nie rób to niesamowicie działa na niektórych mężczyzn. A jeśli chodzi o Vey'a to nie martw się to wspaniały elf i jeśli ci się spodoba mam nadzieję że coś z tego będzie- uśmiechnął się na widok rumieńców na twarzy Erin'a- Idziemy?
-Teraz albo nigdy- westchnął chłopiec

Bal odbywał się w środku lasu. Była to tak na prawdę sala magicznie spreparowana, żeby zachowana została tradycja ale też zachowana została wygoda którą tak lubili.
Erin obserwował wszystkich z coraz większym przerażeniem ale i fascynacją. Jeśli wydawało mu się, że on wyglądał jak tania dziwka to kobiety ubrane były jeszcze skąpiej ale i z jakąś klasą która nie pozwalała mu oderwać od nich wzroku. Zresztą lepsze to niż obserwowanie męskiej części gości. Czuł na sobie ich wzrok i wiedział że płoną mu policzki
-Jesteś już- Keal podszedł do niego wraz z Errdill'em. Obaj promienieli szczęściem i widać było że bardzo się kochają- Co myślisz?
-Pięknie tu a ty jesteś taki szczęśliwy- przytulił przyjaciela ale wcześniej szukał w oczach starszego elfa przyzwolenia
-Bo to wielkie szczęście- odezwał się Errdill uśmiechając się do chłopca- Vey będzie tobą zachwycony, nie tylko on wyglądasz wspaniale. Masz medalion?
-Oczywiście. Nie chcę powtórki z biblioteki- posłał mu niewinny niepewny uśmiech
-Erin!- Mey podbiegła do niego i ściskała serdecznie- Jaki ty jesteś przystojny- obejrzała go sobie
-Ty też wyglądasz wspaniale- uśmiechnął się do niej. Brakowało mu tu tej zwariowanej kobiety- Lyf już cię Adoruje?
-Tak- roześmiała się- I jest mi z tym wspaniale. Poznałeś już Vey'a?
-Nie i trochę się denerwuje nie chcę przecież go zwodzić- to jedno nie dawało mu spokoju
-Nie martw się wszystko będzie dobrze- pocałowała go w policzek- to rozsądny ale samotny mężczyzna. Mam nadzieję, że jeszcze kogoś znajdzie a jeśli to będziesz ty- rozmarzyła się na chwilę- zresztą widzę w twojej przyszłości wielką miłość i szczęście o jakim nie śniłeś. A gdy ostatnim razem widziałam Vey'a jego przyszłość też była świetlana- pomachała w stronę Lyf'a i już jej nie było.

Postać w cieniu obserwowała chłopca i za każdym razem gdy ktoś go dotykał miał ochotę zabić. Śliczny Kwiatuszek był tylko jego i zrobi wszystko żeby jak najszybciej mieć  go w łóżku. Marzył zresztą nie tylko o tym bo w jego mrocznym cynicznym sercu rodziło się coś o czego istnieniu zapomniał w długim samotnym życiu. To nie było takie sobie zauroczenie czy chęć zrobienia na złość bratu.
Tylko że wciąż jeszcze nie chciał rezygnować ze swoich zabaw. Reu był mu dłużny a że elf z każdym rokiem był coraz bardziej samotny popchnie go w ramiona przyszłego męża Erin'a. To da mu trochę czasu, bo przecież chłopiec nie będzie z kimś takim.
W swoim zakręconym umyśle nie zdawał sobie sprawy, że był przecież jeszcze gorszy. Pożądanie niemal go zaślepiło. Złapał pierwszego lepszego chętnego mężczyznę i zniknął z nim w swoim Pokoju Zabaw. Teraz nie był potrzebny na sali a gdy poczuje się lepiej podejmie odpowiednie kroki. Ufał Reu i wiedział że ten zrobi wszystko co mu karze co da mu chwilę na opanowanie się zbawiając z biedakiem którego właśnie przywiązywał do pala na środku ciemnej sali. Nie obchodziło go kto to był i czy przeżyje.

4 komentarze:

  1. okrutny okrutnik niech go myszy zjedzą albo co:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze rozdział na tym blogu nie mogę się doczekać następnego życzę weny i pozdrawiam jesteś wspaniała i masz talent Majka

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie, ale czy mi się wydaje czy Vey już kogoś ma?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    boję się bardzo o maluszka, Collin jest naprawdę okrutny…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń